piątek, 31 sierpnia 2012

all beauty's destroyed,

Mimo kontrowersyjnego statusu na gadu-gadu nikt nie pisze, telefon milczy, ogółem: żadnych ludzi. Przecież tego chciałam? No nic, w poniedziałek do szkoły :3 A we wtorek polski, a w piątek fizysia, ale jak w tych klasach humanistycznych mało matematyki! 

Lie for you
Die for you
Beg for you
Bleed for you

wtorek, 28 sierpnia 2012

osiemnasty w życiu dwudziesty ósmy sierpnia

Mimo wszystko chciałabym zapomnieć o dzisiejszym dniu. Zbyt duży kontrast między życiem tętniącym życiem oraz tym dogorywającym w nas (a może tylko we mnie?). Przyznam, że niewątpliwe szczęście, które dać może oportunizm oraz pewien utajony konformizm jest dość kuszące, nawet jeśli odbywać się ono będzie ceną przekonań. Niezbyt są one wartościowe, skoro jestem gotowa porzucić je dla osoby, której jestem obojętna: bo przecież się nie widujemy na co dzień, bo przecież nie potrzebujemy siebie nawzajem i dlaczego to nadal trwa i dlaczego to nadal boli (mnie, tylko mnie, mogę być tego pewna)?
Jednak czy utrzymywanie kontaktu z mojej strony nie jest aby przesadzone, nie w porę oraz z założenia obłudne?

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

miłość- pokarm bogów?

Jeśli kochasz, nie musisz dodawać że kochasz "platonicznie", bo po co? Kochasz. Jeśli kochasz to tylko wtedy, gdy bezinteresownie będziesz wysłuciwał lamentów bliskiej osoby nawet gdy masz stertę papierów: na biurku, na dzisiaj, nawet jeśli zręcznie możecie się unikać bo dzieli was 60 kilometrów. Jeśli kochasz to tylko bezgranicznie i wszystko inne traci wtedy na znaczeniu.
To chyba ogólne cechy, jednak te najwspanialsze szczegóły tworzy obiekt miłosnych westchnień.

Kocham tyle już osób, a mimo to nikt nie chce stać się mi bliski.

Come to the dark side, we have cookies!

Wakacje kończą się dopiero wtedy, gdy poganiana obcymi oddechami z wykazem podręczników na rok szkolny któryś łamane na któryś silnie trzymanym w dłoniach zatracasz się w swojej desperacji w jednym z antykwariatów przeżywającym właśnie swoją letnio-jesienną wiosnę. A więc wakacje się skończyły. (Pod warunkiem że się wcześniej zaczęły. Umówmy się, że jednak się zaczęły- tak będzie estetyczniej). Nie przypominam sobie, abym upajała się swawolną wolnością. Moje myśli dobrowolnie oddawały się zadaniom najpilniejszym- zadaniom matematyki i fizyki, a wdzięczniej od zadanek z rana, o piątej, brzmi tylko jej imię- Fizyka <3.

Robię bilans rzeczy nadal mi potrzebnych na rok szkolny któryś łamane na któryś, nie jest tego dużo, a przedmioty te są tak popularne, że należałoby zakwestionować ich użyteczność.

Słusznym jest również pytanie "Co dalej?". A więc "Co dalej?". Ależ to pytanie podoba mi się zgoła niesamowicie, brzmi wdzięcznie, dźwięcznie, a nader wszystko daje mi przeczucie możliwości stanowienia o (o)sobie. Ach, gdybym tylko mogła być tym, o kim marzę... Ale mogę zostać szczęśliwą uczennicą klasy II M jak mizogin (lub matematyka) wyzwoloną spod cięzkiego jarzma historii i wos-u. Bo czym u diabła jest wos i jaki jest jego sens? Zwłaszcza dla osoby mniej społecznej niż wypadałoby, od polityki trzymającej się z dala (albo jeszcze dalej) i (o zgrozo!) nawet telewizji nieoglądającej?

Bo ja to mam książki, ksiązki są najwspanialsze, a filmowe adaptacje są do bani! Sensu filmowych adaptacji również nie rozumiem. Książki podają nam nierzeczywisty z założenia świat (książki historyczne nazywać się powinno podręcznikami, tam nie ma miejsca na wyobraźnię, podają same suche fakty) który film urzeczywistnia, ale to wcale nie jest dobre! To zabija wolność wyobraźni, zastepuje mojość na domorosłą reżyserskość. O nie, wcale mi się to nie podoba!

Ach, ten mój bełkotliwy ton wypowiedzi o drugiej w nocy (wiem, że godzina wyświetlana przy tytule jest nieco inna, ale zapewniam, że u mnie teraz jest druga minut siedemnaście).

I jest dwudziestego siódmego sierpnia, a nie jak wskazuje blogger- 26 sierpień. 

niedziela, 19 sierpnia 2012

Boleję nad moją ignorancją. Boleję nad białymi krostkami wywołanymi przez reakcję alergiczną. Tekst "chodź, poopalamy się" nadaje się na epitafium a nie na podryw. A teraz wapno i ascetyczny, lodowaty prysznic.

Skoro ona na to, że tęsknię zdziwiona odpowiedziała "znowu?" to... To ja się pouczę.
Tęsknię za szkołą.
I już koniec życia życiem w gimnazjum.
I już boję się tych profanów co to przyjdą do mojego liceum i będą je profanić.

Obsewując dzisiejsze miłości i miłostki (również te platoniczne) całkiem łatwo jest wysunąć rzetelne wnioski  dotyczące kondycji współczesnego człowieka- kocha przez chwilę, choć zarzeka się że na całe życie; znajduje szereg różnych wymówek aby tylko nie spotkać się z adresatem westchnień oraz (w przypadku nieplatonicznej miłości) obiektem zmazów nocnych, a gdy już się to dzieje myśli jak zakończyć niechciane spotkanie, a gdy już się ono skończy wysyła pustego smsa, że się niby martwi czy cała/cały dotarłam/dotarłem do domu. Czym jest dom, skoro tak chętnie wybywam z niego do świadomych i bezwstydnych hipokrytów? Czym jest prawda w tak zakłamanym świecie? Bo prawdą tego nie nazwiesz, choć jest to prawdziwe.
"Kartezjusz o eutanazji Już Kartezjusz zauważył, że człowiek proszący o śmierć z powodu cierpienia tak naprawdę prosi o pomoc w cierpieniu. Nawet samobójcy w takich wypadkach działają pod wpływem błędu w rozumowaniu

Pozytywnie o eutanazji Pozytywnie wyrażali się o eutanazji m.in. Monteskiusz, Diderot, J.J.Rousseau, Voltaire, Schopenhauer, Kant, Nietzche, Comte- wielu myślicieli lewicowych, liberalnych a także hitlerowcy."


ja pi****** k**** no w ****
oto, co się dzieje z filozofią gdy biorą się za nią katole
Boże, widzisz a nie grzmisz?!

sobota, 18 sierpnia 2012

na krzyż! na krzyż! na krzyż z heglizmem!

Heglizm stracił rację bytu dokładnie pierwszego września 1999 roku,  kiedy to utworzono gimnazja, a pierwsze gimbusiątka ochoczo ruszyły aby walczyć z podwalinami idealizmu niemieckiego.  Mówisz stary filozofie, że wszystko co rzeczywiste jest rozumne, a wszystko co jest rozumne jest rzeczywiste? To jak sklasyfikujesz mojego podobno-brata-Michała, tego parweniusza, tego którego imienia nie wolno wymawiać w mojej obecności nie narażając się jednocześnie na wieczne wygnanie? Przecież on jest rzeczywisty, kopci rzeczywiście, jak Bełchatów (że tak zarzucę z Dehnela), a dowodzi temu efemeryczny (i jak najbardziej rzeczywisty!) dymek unoszący się nad jego szowinistycznym łbem wypełnionym po brzegi wątpliwymi ideami kolektywizmu i dystrybucjonizmu. Ogólnie- Heglizm suck!

Znów wpisałam jej nazwisko do wyszukiwarki, jak gdyby mogła mi pokazać jej aktualny wygląd- wżerający się w maślane ciało, teraz doskonale widoczny, motyw vanitas w ryzach czasu.

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

zmienię świat

"Mniej więcej do trzeciego roku życia kochanie wszystkich zwierząt jest dla nas naturalne, niemal odruchowe. Gdy pewnego dnia na naszym talerzu ląduje kawałek mięsa, który już niczego nie udaje - nie wiemy, skąd się wziął. Nie byliśmy bowiem świadkami zabijania. Dowiadujemy się, że to kawałek cielaczka, świnki albo kurczaczka. Czy to znaczy, że to zwierzątko zostało zabite? ? pytamy. W odpowiedzi słyszymy, że wprawdzie kurczaczek, cielaczek albo świnka zostały zabite, ale to były inne świnki, cielaczki, kurczaczki - nie te znajome, które tak szczerze kochamy. Tak wygląda pierwsza lekcja podwójnej moralności, która potem pomaga nam wzniecać wojny i zabijać tych, których nie znamy". Wojciech Eichelberger
 

niedziela, 12 sierpnia 2012

Homofobs, homofobs everythere.

Cisną mi się na usta same niegodziwości, muszę panować. Jednak gdy pomyślę o tych radio-maryjnych bredniach, gdy pomyślę o bezmózgiej masie słuchającej radio-maryjnych bredni (ambiwalentne byłyby pisiorowskie brednie/powskie brednie/dopisz co uważasz za słuszne brednie) i entuzjastycznie wcielających jakiekolwiek brednie do swojego sposobu rozumienia świata. Gdy uświadomię sobie, że znakomita większość społeczeństwa, w którym przyszło mi żyć, nie jest w stanie stworzyć jakiegokolwiek światopoglądu w pełni świadomie w samotności, będąc takimi jakimi tworzą się wespół z otoczeniem (niestety, muszę uwzględnić te niebagatelne wpływy)- just like Lis z Serenady Mrożka: "To społeczeństwo uczyniło mnie tym, kim jestem". Obawiam się, że ich najzwyczajniej nie rozumiem, mój ograniczony umysł początkującej filozofki nie potrafi "ogarnąć" zawiłości ich wspaniałości a w kieszeni otwiera mi się scyzoryk bo mam iść do kościoła? dafaq?
Miało być o homofobach... A więc jak wszyscy -fobowie mają jakieś kompleksy, roją sobie idealny świat ludzi takich samych, ludzi nudnych, ludzi głosujących na PiS i to oni powinni się leczyć a nie schizofrenicy! Ot co! No.
Jeszcze zamawiam sobie Harrego Pottera po hiszpańsku c: I niedługo przyjdą nowe zbiory zadań z fizysi (<3) i w sumie żyje mi się całkiem nieźle, choć całki całkiem mi się znudziły.

sobota, 11 sierpnia 2012

no nie wiem 2

"Umiera się na wiele sposobów : z miłości, z tęsknoty, z rozpaczy (...). Umiera się nie po to by przestać żyć, lecz po to by żyć inaczej".

niedziela, 5 sierpnia 2012

no nie wiem

„Bóg? Jaki Bóg? Ojciec? Jaki ojciec? Ja sam ich sobie ustanowiłem. Oni z łaski mojej, z mojej woli! Po cóż klękać przed nimi? Dlaczego nie klęknąć przed sobą, sobą, sobą, jedynym źródłem prawa mojego?” Witold Gombrowicz
Ja to lubię mój cynizm. I nienawidzenie metroseksualnych kolegów, co to tacy pełni empatii, błyszczyków, bo o usta trzeba bać nawet bardziej niż o dziewczynę/chłopaka oraz kremów przeciwzmarszczkowych- bo na zimne trzeba dmuchać!

środa, 1 sierpnia 2012

Bezużyteczne dni

Czuję, że  całkiem niedawno przekroczyłam którąś z tych linii niebezpiecznego przeskoku między dwiema skrajnościami.  Że już wyczerpałam pewien limit, że go nadużyłam, a teraz już za linią w świecie mniej przychylnym przychodzi mi wyrównać rachunek (okropne określenie, u mnie mnóstwo okropnych określeń!) Czuję, że  muszę wejść w tę dziurę ambiwalentną dla uczucia pustki, jednak znacznie silniej złożoną oraz nieco bliską,  której przyglądałam się od jakiegoś czasu,  będącą moim odbiciem w miedzianym lustrze. I ciężko mi się przyznać, lecz przewidziałam to spadanie Roguckiego (do Magika jest mi daleko) które napawa mnie lękiem, odczuciem nieobecności i wyobcowania. Boję się, że potrafię zostawiać tylko na moment, tylko efemerycznie muśnięte powietrze: szybki wdech i uboższy wydech, że nic więcej nie potrafię. Nie umiem nawet złościć się,  a w honorowym honorze biorę odpowiedzialność za cudze skrzywdzenia kogoś, cudze błędy na, ogólną cudzą cudzość w. Pozwalam aby inni tworzyli moją twarz, czuję czuję jak ich słowa podobne  drapieżnym ptakom wyłuskują ze mnie mnie. Powoli zanikam stając się drapieżnym ptakiem czyniącym bliźnim wyłuskiwanie, bo dlaczego nie? W końcu ja również zostałam skrzywdzona? (wszędzie pełno fatalizmu) i opuszczona w urojeniach, które, właściwie rzecz biorąc, nigdy nie miały odbiorcy i nie było możliwości opuszczenia ich przez kogokolwiek. Ale czy teraz jest? Czy był jakiś przełom? Czy to wszystko mi się śni?