piątek, 27 lipca 2012

przemyślenia prosto z mcdonalds

Słucham feela bo muszę się odmóżdżyć. Czy można żyć samymi całkami, wierszami i jazzem? No więc nie, dlatego postanowiłam wrócić do życia i wziąć je takie, jakim jest dlatego uświadomiłam sobie, że cały mój świat zbuntował się przeciw mnie i postanowił przestać być dla mnie całym moim światem. Trudno. Przecież nie jestem tchórzem i nie ucieknę z tego więzienia. Moje myśli krążą na zmianę wokół tych samych tematów, które powracają niczym szum morza podczas przypływu.
Raczej żałuję, że oderwałam się na ten moment od stabilnego świata burzliwych całek, wierszy i jazzu. Wolę beznamiętnie oddawać się całkom, wierszom i jazzowi. Całki, wiersze i jazz nie krzywdzą! Taaa... I jeszcze dodam groteskę, przecież mam napisać o niej pracę, już nawet zaczęłam i chociaż wiem, że po ostatecznych poprawkach ze wstępu który teraz proponuję nie pozostanie nawet zadanie na zdaniu ani sylaba obok sylaby. W końcu będę tak zmęczona tematem groteski, że na samą myśl o niej dostawać będę niespotykanie mocnych palpitacji.


Zmierzch, za chwilkę już koniec. Nadaję ci imię Didymos,
bo jesteś bratem bliźnim mojej krwi. Po pierwszych ścieżkach
snu przychodzisz, wystarczy zamknąć oczy, napisać pierwsze
słowo. To ty tu jesteś by mnie kusić.

Opowiem ci całe życie, wybieraj: po lewej to, co ciemne,
po prawej to, co czarne. I w nocy wciąż mnie budzi ten zegar, 
którego dawno nie ma, gdy bije na zimowy czas.

I jakoś wierzę ci, taki jest nasz zakład: dwa kieliszki wódki,
a kto przejdzie tę ścianę, bierze całą resztę- pożółkłe zdjęcia,
nie wysłane listy, włosy w kopercie, zanim rozpadną się

Spisujemy krwią, jakby litery żyły z dala od światła, chciwie
w oczekiwaniu na słabości, nieostrożności, sen.

Tomasz Różycki, Magia.

Zaczytuję się ostatnio w Tomaszu Różyckim, ten wiersz urzekł mnie niesamowicie i zaraz macnę interpretację, a co! 
Zastanawiam się, co musi czuć człowiek, w którego myśli wdziera się brutalnie jakaś uczennica jakiegoś liceum, gdzieś na Pomorzu. I ta uczennica myśli, że zna go na tyle dobrze, że może interpretować, a więc w pewien sposób przywłaszczać, czynić wiersz wspólnym, a przecież oni nie są spójni, oni się nie znają. Znaczy on jej nie zna, a jej roi się, że go mimo wszystko zna. Dziwne.

sobota, 21 lipca 2012

pseudoćpun, pseudoćpun, taka szkoła!

Drugi dzień samo wyżywiania, wyglądam i czuję się (ale głównie to wyglądam) jak ćpunka z prawdziwego zdarzenia. Od zupy mlecznej na obiad, śniadanie i kolację schudłam 2 kilo, zapadły mi się oczy okrążone głębokimi, fioletowymi nieco worami, powodowanymi brakiem snu. W ferworze pracy, w szale twórczym piszę interpretację za interpretacją, wyznaczam całki nieoznaczone w pamięci, do oznaczonych potrzebuję kartek. Wielu kartek, bo mających wystarczyć na wyznaczenie wielu całek. Licząc, czuję, że robię to również dla niej, interpretując czuję, że zrobiłoby to na niej duże wrażenie. Wiem, że moja przygoda z humanistyką skończy się na wydaniu książki ze zbiorem minipowieści, lecz myślę, że moim prawdziwym przeznaczeniem jest fizyka, która ostatnio intryguje mnie coraz bardziej. Tak jak D. cholera, dzieje się nieuniknione, czego wolałabym unikać- blogas nabiera znamion intymnych, tych które wolałabym zachować dla siebie, jednak z drugiej strony piszę przecież o sobie, a on, oni są już częścią mnie.
Te zdania tracą nadrealną część, która była nieodłącznym dodatkiem który znajdował swe miejsce całkiem naturalnie i zupełnie bezwiednie. Pseudoćpuństwo? Pójdę lepiej spać, zamiast pisać jak nastolatka jarająca się pierwszym truskawkowym piwem wypitym po kryjomu, w krzakach.

wtorek, 17 lipca 2012

emołszynal, jestem emołszynal

Kolejny wieczór po dniu wżerającej się w maślane ciało tęsknoty. Piosenki przepełnione po brzegi bólem połączonym z pragnieniem bliskości. Po raz kolejny myślę o Nich- wciąż żyjących i już mniej. Gdzie ona jest? Moja cyniczna osobowość wciąż podpowiada, że teraz staje się gnijącym błotem, że duszy nie ma, że transcendencja jest posrana, na cóż chcieć więcej na niezbadanych płaszczyznach? Po co pragnąć? Zamknąć się, zamknąć zupełnie tak, aby nie docierały nawet promienie słońca. Teraz rozumiem, że unikałam ponurych aspektów życia, że bałam się psychicznego cierpienia, które przecież wypełnia mnie od ponad roku. Już teraz wiem, nie ma wyboru, chyba że między kardynalnymi ścieżkami: mogę zaakceptować życie takim, jakim jest ono albo opuścić więzienie, skryć się w nicości i pozwolić wijom przechodzić między moimi dawnymi oczodołami.
Dziś myślami powróciłam również do szkół. Nie wiem dlaczego to zrobiłam. Jakbym miała zbyt mało do myślenia?
Sama wypijam cykutę rozcieńczoną tak silnie, że nawet mnie nie uśpiłaby. Sama stwarzam własną pustelnię, którą ozdabiam zdjęciami abym czasem nie zapomniała o tym, czego wolałabym już nie pamiętać.

poniedziałek, 16 lipca 2012

cierpienia małej panienki

Sto tysięcy jednakowych miast cichutko kwili, tak mi dobrze. Zastanawiam się nad tymi entuzjastycznymi myślami, które tak chętnie stwarzam. Nie jestem pewna, czy chcę ingerować tak silnie w czyjeś życie. Boję się tego- że skrzywdzę, że zranię, że unieszczęśliwię. Więzi międzyludzkie są dla mnie przede wszystkim ogromną odpowiedzialnością, na którą chyba niezbyt jestem gotowa. Zatracam się w mojej intymnej niespołeczności, stwarzam charaktery ludziom, których nie znam i dlatego nie obchodzi mnie, że moja działalność może okazać się krzywdzącą, destrukcyjną, bo... ich nie znam właśnie. Nie dotyczą mnie w bezpośredni sposób, chociaż nad pośrednim może bym się zastanowiła... Nie wolno mi zapominać, że nie jestem sama na tym łez padole, chociaż wizja jedynego człowieka- mnie jest dość kusząca. Uniknęłabym w ten sposób cierpienia. Nie zaznałbym też uczucia uznania, satysfakcji itp. itd. ale wszystko ma swoją cenę, prawda? Ludzie mając tyle możliwości rozwoju zatracają się w swej destrukcyjnej mocy i to mnie przeraża. Zawsze, kiedy przeszywam ich butelkowymi oczyma, gdzieś, nawet nie na dnie, dostrzegam błysk wrogości. Ten błysk zabija moją ciekawość, każe mi się ukrywać razem z moją pierdoloną ciekawością. Gdybym tylko mogła ją porzucić. Lecz równie dobrze sprzedałabym moją tożsamość, i stałabym się podobna im- ludziom, którzy ranią.
Zdarzają się jednak osoby... Znam takie trzy, a raczej dwie i pół. Ale o wiele lepie jest utyskiwać na tych zabijających, raniących...

polityka? nie, dziękuję

Żyjemy w świecie, w którym za szczyt patriotyzmu uchodzi znajomość hymnu narodowego oraz wbijanie go w pamięć młodocianych. A gdzie miłość? Do kraju, do języka ojczystego?! Pierdolą o swoim patriotyzmie mówiąc, że "Włanczają" radio i  słuchają, a potem narzekają jaka to ojczyzna zła, Tusk niedobry i wszystko jest przeciwko nam, niegodziwe, przekupne, etc. etc. a w Anglii czy Niemczech to tak dobrze jest... to dla mnie okropnie bolesne, bo samo bolesne to stanowczo za mało. Moi drodzy patrioci! Patriotyzm objawia się głównie miłością! Miłość ze swojej definicji jest bezwarunkowa, ponadczasowa etc. etc. Znajomość hymnu np. w Stanach Zjednoczonych jest obowiązkowa, dlaczego nie porównywać Polski do Stanów? Chyba wolę już nieświadomie dekadenckie żarty o polskich drogach czy "knurach na Wiejskiej" na których sami głosują, nota bene. Nie mówię, że w Polsce jest tak dobrze jakbym sobie tego życzyła, nie mówię, że jestem patriotką, lecz do cholery! Jak można kreować się na taką ofiarę losu, że Ojczyzna jest niewdzięczna, że Ojczyzna nas nie kocha i trzeba uciekać na emigrację, na Wschód lub na Zachód za chlebem, za wódką, za pomarańczami i jeansami. Powodzenia. Boję się świata tak wypranego z wyższych uczuć. Boję się ludzi, którzy podobno są jedynymi ze zwierząt, które coś czują. Mogę tylko nie uczestniczyć w ich życiu i być ponad. Nie angażować się, pisać w spokoju, unikać destrukcyjnego wzburzenia, unikać pierdolonej polityki od której krew mnie zalewa (tak, Tusk jest zły, ale Kaczyński wcale nie jest lepszy- ogólnie rzecz biorąc).

poniedziałek, 9 lipca 2012

happiness?

Recently I've been felt something which I used know very well, but... It's incomparable stronger and durable, I belive that. My heart is pounding every time when I see him. I started awake with charming grin every day. Even fucking swallows aren't disturbing. I've been fallen in love again?