środa, 24 października 2012

Nie lubię jesieni.

Cały ten ognisty burdel z drzew sypie ci się na łep, na szyję (też), a ty człowiecze radź sobie z nim jak umiesz, skoro umiesz. Bo przecież umiesz? Cieszę się, że niebawem spadnie śnieg i ugasi żar jesieni wzniecany jak co roku, od roku czy dwóch. Dopełnieniem wszystkiego będzie szkoła pełna dopów, czyli dwój, czyli znów parzyście, choć w rzeczywistości jakby nie, wcle parzyście, a wręcz nieparzyście;   P O J E D Y N C Z O, że tak dobtnie pozwolę sobie zauważyć. I puentą spiętrzonych, chaotycznych myśli nechaj znowu będzie gorzkie stwierdzenie- przecież tego chciałam.

wtorek, 23 października 2012

Tak bardzo mi ją przypomina.

Ujrzałam dzisiaj te proste włosy otaczające najpierw chude policzki, potem swobodnie opadające na wystające obojczyki i miarowo poruszające się wraz z resztą tułowia skrzętnie spisującego fizykę. Chcę ją poznawać, chcę ją znać!
 Mam świadomość, że w szkole Jej (która jednocześnie powinna być naszą wspólną) może być inne A., które bezpowrotnie doszukiwać się stara powrotu innej w jeszcze innej. To szalenstwo, to obsesja. (aż nie nazwę uczucia).

środa, 10 października 2012

przewrażliwiec

Skrzecący głos cioci Goblin kłócący się o rzeczy zjadane. Aż chce się strzelić sobie w łep.
Ja sobie wypraszam bradzo aby Młoda (Orka) nazywała mnie "suką". Nie jestem nobliwa, ale żeby od razu suka? I to dlatego, że pogniotłam jej pierwszą kartkę bloku technicznego A3, choć tak na prawdę wcale tego nie zrobiłam.
Ktoś tu jest przewrażliwiony.
Tak, to ja.
Moja sinusoida uczuć przechodzi z aphelium do perychelium w niewyobrażalnie krótkim czasie. Tak więc oscyluję między żyletką do tętnic a zadzwonieniem do niej. No właśnie. Dlaczego? Przecież ma już swoje własne życie w którym przestałam cokolwiek znaczyć. Dlaczego mam się fatygować? Dla niej to niesmaczne, dla mnie niehonorowe. Szanujmy siebie nawzajem a jak nie to przynajmniej siebie.

wtorek, 9 października 2012

Rozstnie po latach

Odbyło się niemal bezboleśnie. Przygotowana byłam znakomicie. Każde nieoebrane połączenie, każda zignorowana wiadomość przybliżały mnie do tego dnia, w dzień po dniu pełni szczęśliwości. I chociaż wiem, że gdy tylko zadzwoni rzucę się aby zabawiać ją niewyszukanymi żartami, to czuję że coś się we mnie wypaliło, a w żartach nie będzie pierwiastka mojości. Że niewiele będą się różniły od tych opowiadanych na lekcjach matematyki koleżankom.

niedziela, 7 października 2012

Wszyscy umrzemy.

A więc październik. I znów do łask powracają chusteczki higieniczne pomagające głęboko przeziębionym i umierającym na katar. To nie żart! Katar to poważna przypadłość ograniczająca wydolność dróg oddechowych przez zlepianie śluzówek czy czego tam. Tak ogólnie: udusisz się chuju zanim zdążysz powiedzieć "mama!". <jestem chora na katar>.
Jest mi bardzo dziwnie. Niby wszystko dobrze, nie chodzę do szkoły, nauczyciele niewiele mają przeciw; dostałam nawet mejla od pani od niemieckiego (ale ona jest wyjątkowo miła :]) i piszę takie gromkopierdne kalumnie bo chciałabym żeby ona napisała i już sama nie wiem co mi jest i o co chodzi.