poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Come to the dark side, we have cookies!

Wakacje kończą się dopiero wtedy, gdy poganiana obcymi oddechami z wykazem podręczników na rok szkolny któryś łamane na któryś silnie trzymanym w dłoniach zatracasz się w swojej desperacji w jednym z antykwariatów przeżywającym właśnie swoją letnio-jesienną wiosnę. A więc wakacje się skończyły. (Pod warunkiem że się wcześniej zaczęły. Umówmy się, że jednak się zaczęły- tak będzie estetyczniej). Nie przypominam sobie, abym upajała się swawolną wolnością. Moje myśli dobrowolnie oddawały się zadaniom najpilniejszym- zadaniom matematyki i fizyki, a wdzięczniej od zadanek z rana, o piątej, brzmi tylko jej imię- Fizyka <3.

Robię bilans rzeczy nadal mi potrzebnych na rok szkolny któryś łamane na któryś, nie jest tego dużo, a przedmioty te są tak popularne, że należałoby zakwestionować ich użyteczność.

Słusznym jest również pytanie "Co dalej?". A więc "Co dalej?". Ależ to pytanie podoba mi się zgoła niesamowicie, brzmi wdzięcznie, dźwięcznie, a nader wszystko daje mi przeczucie możliwości stanowienia o (o)sobie. Ach, gdybym tylko mogła być tym, o kim marzę... Ale mogę zostać szczęśliwą uczennicą klasy II M jak mizogin (lub matematyka) wyzwoloną spod cięzkiego jarzma historii i wos-u. Bo czym u diabła jest wos i jaki jest jego sens? Zwłaszcza dla osoby mniej społecznej niż wypadałoby, od polityki trzymającej się z dala (albo jeszcze dalej) i (o zgrozo!) nawet telewizji nieoglądającej?

Bo ja to mam książki, ksiązki są najwspanialsze, a filmowe adaptacje są do bani! Sensu filmowych adaptacji również nie rozumiem. Książki podają nam nierzeczywisty z założenia świat (książki historyczne nazywać się powinno podręcznikami, tam nie ma miejsca na wyobraźnię, podają same suche fakty) który film urzeczywistnia, ale to wcale nie jest dobre! To zabija wolność wyobraźni, zastepuje mojość na domorosłą reżyserskość. O nie, wcale mi się to nie podoba!

Ach, ten mój bełkotliwy ton wypowiedzi o drugiej w nocy (wiem, że godzina wyświetlana przy tytule jest nieco inna, ale zapewniam, że u mnie teraz jest druga minut siedemnaście).

I jest dwudziestego siódmego sierpnia, a nie jak wskazuje blogger- 26 sierpień. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz