niedziela, 29 kwietnia 2012

matowe niebo

Obraźliwy fetor razi moje czułe powonienie i doprowadza schorowane oczy do krwawienia czystym kwasem solnym. W mojej głowie pachnie (kurde, że też nie przychodzi mi jakieś inne, bardziej pejoratywne określenie niż "pachnie") zgnilizną od ładnych paru dni.
Zaraz podobno mam iść do kościoła od zawsze pobudzającego moją wyobraźnię i wskazującego ograniczonemu umysłowi schizofrenika granice absurdu, które później były tak spektakularnie łamane i przesuwane o kolejnych kilkaset lat świetlnych.
Bez wątpienia mam przed sobą (ty)dzień bogaty w urojenia.