sobota, 21 lipca 2012

pseudoćpun, pseudoćpun, taka szkoła!

Drugi dzień samo wyżywiania, wyglądam i czuję się (ale głównie to wyglądam) jak ćpunka z prawdziwego zdarzenia. Od zupy mlecznej na obiad, śniadanie i kolację schudłam 2 kilo, zapadły mi się oczy okrążone głębokimi, fioletowymi nieco worami, powodowanymi brakiem snu. W ferworze pracy, w szale twórczym piszę interpretację za interpretacją, wyznaczam całki nieoznaczone w pamięci, do oznaczonych potrzebuję kartek. Wielu kartek, bo mających wystarczyć na wyznaczenie wielu całek. Licząc, czuję, że robię to również dla niej, interpretując czuję, że zrobiłoby to na niej duże wrażenie. Wiem, że moja przygoda z humanistyką skończy się na wydaniu książki ze zbiorem minipowieści, lecz myślę, że moim prawdziwym przeznaczeniem jest fizyka, która ostatnio intryguje mnie coraz bardziej. Tak jak D. cholera, dzieje się nieuniknione, czego wolałabym unikać- blogas nabiera znamion intymnych, tych które wolałabym zachować dla siebie, jednak z drugiej strony piszę przecież o sobie, a on, oni są już częścią mnie.
Te zdania tracą nadrealną część, która była nieodłącznym dodatkiem który znajdował swe miejsce całkiem naturalnie i zupełnie bezwiednie. Pseudoćpuństwo? Pójdę lepiej spać, zamiast pisać jak nastolatka jarająca się pierwszym truskawkowym piwem wypitym po kryjomu, w krzakach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz