sobota, 15 września 2012

September (i od razu mądrzej, sympatyczniej i przyjaźniej)

Wrzesień nieświadomie mija. Zatrzymałam się gdzieś w pierwszym tygodniu, a teraz zatracam się w mi jedynie znanym, dla mnie tylko zrozumiałym letargu. Przez warstwę dzikiego osłupienia, po upływie znacznego czasu docierają do mnie szczątkowe bodźce, którym przez pryzmat doświadczeń i z ogromną rezerwą przyglądam się. Gobliny chcą mnie wywalić ze stancji. Przejmuję się? Nie, choć sytuacja jest chora. Wychodzi na to, że moja matka musi dzwonić, aby powiedzieć mi prosto w ucho, że jestem niewłaściwą córką/lokatorką i że wstydzi się za mnie. Wyjątkowo dobrze dobrała słowa- tylko ona się wstydzi, mi jest obojętne czy mieszkam u Goblinów czy pod mostem, chociaż pod mostem nikt nie marudziłby mi, że zjadłam za mało, bo tylko 70 dań. Zresztą ja naprawdę nie widzę w swoim postępowaniu niczego złego. Staram się być jakby mnie nie było- czytam książki, rozwiązuję zadanka, oglądam filmy, piszę artykuły, zdarza mi się nawet spać. I dlaczego te chore gobliny czepiają się mnie? Ostatnio Gryfek dzwonił do mamy bo nie chciałam zjeść torta. I żeby był to tort dla uczczenia jakiejś okazji... Nie, gobliny lubią torty, torty robi się szybko (wystarczy upiec biszkopt, potem się go przekraja, smaruje się wewnątrz dżemem a na zewnątrz kremem i już! Tort gotowy!) i są w stosunkowo niskiej cenie, więc produkują torty niemalże masowo, a co się będą! I jeszcze wychodziłam do szkoły, spóźniona jak zwykle, a ta nagle pokazuje mi jakiegoś kwiatka, co to rozkwitnął wyjątkowo ślicznie, co to takiego nigdy w życiu nie widziałam i nigdy już nie zobaczę (to ostatnie zabrzmiało niczym ponury żart tudzież groźba). Ponadto znalazłam całkiem miłą stancję, niewiele droższą, w pobliżu szkoły, a co za tym idzie, dworca. I co na to rodzice? Wykluczone, internat. A ten szowinista pysznym tonem mówi o pokorze. Ja pierdole. I że to niby będę traktować tę panią tak samo jak Goblinów. Tylko umówmy się, że nie każdy będzie wymagać ode mnie niewiadomo jak rozległych wywodów na temat grzybów zbieranych przez babcię czy nowej książki kucharskiej, którą poleca Ewa z Ewa gotuje. A gobliny to sami sobie zasłużyli! Ileż to razy słyszałam (nie żebym siliła się zbytnio na słyszenie, robiłam lekcje spokojnie w pokoju) jak to rozmawiali o mnie, o tym ile zjadłam i o tym o której poszłam spać i o tym o której wróciłam, a o której wróciłam tydzień temu.
Rodzice organizują na dole dziką imprezę i żądają mojej gitary Matematyko, co się dzieje z tym światem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz