niedziela, 6 maja 2012

jestem psycholem, Dante może być ze mnie dumny

Kiedyś otworzę sobie żyły i będę patrzyła jak ciepła woda nabiera różanego koloru. Mam nadzieję, że nie nawiązuje to zbyt silnie do zmieszhu. No wiecie, ostatnio krew stała się niezwykle modna a przez to niezmiernie zwodnicza, lecz nie zawsze musi oznaczać menstruacji czy wampirów. Czasem to zwykła anemia na przykład albo sepsa albo no nie wiem... wykrwawienie się też jest dobre w sumie i komponuje się z pierwszym zdaniem, które to,  poddane kilku klinicznym poprawkom idealne nadawać się będzie na moje epitafium i to głównie dlatego nie powinno kojarzyć mi się z kompromitującą całą ludzkość tandetą jaką jest ta superśmieszna superprodukcja z Pattinsonem w roli głównej. (odsyłam Was do "Zaćmienia" kogośtam, nie pamiętam autora jak zwykle ale to nieistotne! Opisane tam wampiry są prawdziwymi wegetarianami i jedzą keczup, który by the way tadamtadam jest dżemem skoro pomidory są owocami) Nie myślcie też, że to właśnie przez niewiemco chciałabym popełnić ostateczność, dzięki której znalazłabym się w siódmym kręgu opisanym przez Dantego. Czasami po prostu chcę zrezygnować i opuścić to więzienie. Jest to raczej żałosne, ta cała chorobliwa fascynacja śmiercią, o ile mogę zagrać w ten sposób słowami. Bo to nie śmierć jest chorobliwa, a życie.
Właściwie o jakiej ja ostateczności mówię? Nie mam psychologicznych predyspozycji do popełnienia samobójstwa, nawet jeśli moja ogólna sytuacja prezentuje się tak żałośnie jak teraz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz