środa, 6 lutego 2013

Pisałam o niespełnionych, wyimaginowanych dialogach i w innym dyskursie coś we mnie się odmieniło, pękło. Zauważyłam w sobie pokłady nadziei i chęci zmian w kwestiach, które już od dawna potrzebowały uregulowania, ale chyba mi się nie chciało. Uciekałam. Nie ponosiłam odpowiedzialności i byłam tylko obserwatorką życia.
Nie wiem, kiedy tak na prawdę odkryję jak powinnam postępować, ale zaczęłam proces żmudnych poszukiwań, już nie mogę się doczekać.

sobota, 2 lutego 2013

Wszystko upada, wszystko się wali.

brodzę w zabitym dziurami umyśle
próbuję połatać dziurawe superego

to się nie uda, jutro na obiad skrzydełka
zażyjmy choć trochę wzniosłej wolności


Daniel upada jak Belzebub, ale gdy ten drugi upada dla wolności, Daniel tylko ze śmiechu. Wydawnictwa książek upadają, bo Polacy nie czytają. Co łączy wszystkich upadających? Ano, że wpadają... w dziurę. Okazałą, Polską dziurę, wszak Polska dziurami stoi! I, jak się okazuje... homoseksualistami! Należy dodać jeszcze osoby z problemami o podłożu genderowym (tu szczególnie: feministki) jak i transgenderowym i otrzymamy pełny obraz kraju w tak zwanej Europie Środkowej, a tak na prawdę to zachodzimy już raczej pod Zachód.
Kulejący system oświaty powołujący coraz to większe rzesze wykształconych acz niewykwalifikowanych bezrobotnych, którzy będą się prędzej czy później borykać z nieutulonymi problemami służby zdrowia, od zawsze traktowany jest nieco po macoszemu. Gdzie tu mądre, stare powiedzenie- takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie? Leży spokojnie, nieodwiedzane, zbyt pesymistyczną wieść niesie.



sobota, 26 stycznia 2013

Postanowienia postanowieniami... krótko

Twarda rzeczywistość weryfikuje wszystko tak jak jej się podoba, a w swoich rubryczkach pobazgranych eterycznym maczkiem przyszłości zupełnie nie uwzględnia mojego zdania. Które powinno być moim, wszak idzie o mnie! W żywiole pracy, pochłonięta przez historie nauk oraz historię jako naukę nie wychylam łba do zaułków zionących lateksowo-gumową miłością, która zbyt intensywną wonią słodkich perfum maskuje naturę laski. Z kału. A więc staram się odseparować, usuwam numer, zmieniam numer, chcę ją zgubić, ale chwila nieuwagi i niezdyscyplinowania sprawia, że chyłkiem, jak skorpion, wycofuję się z zakrętu, w który wepchnęła mnie moja krnąbrna wyobraźnia. Naprawiam więc wszystko szybko i łatwo, ona niczego nie zauważa. Nawet gdybym jej powiedziała, ona i tak zepchnie to gdzieś, gdzie moje miejsce. Nie ukrywa- mamy siebie gdzieś, jej zdaniem. Zastępuje mnie inna blondynka, przytula się ją równie gładko, a może nawet i więcej pożytku ma czytelne notatki. W rezultacie, ona wychodzi na plus, a ja jak zwykle nic nie wiem.

czwartek, 20 grudnia 2012

w nowym roku na blogu

Ostatnio rzadko śpię, ale jeśli już mi się to zdarzy, to śni mi się Sikora albo olimpiady i już sama nie wiem co jest gorsze. Zanosi się pracowita przerwa świąteczna: 3 eseje olimpijskie na filozoficzną, 3 eseje olimpijskie na polonistyczną; przy czym taka praca, jakże poważna, zaczyna się od sześciu stron. Ja piszę na osiem, bo to bezpiecznie. Czyli bagatela 48 stron w te święta. Gdy przypomnę sobie pisanie innych prac, które miały mieć po 20 stron, do których przygotowywałam się solennie przez rozsądny okres, i gdy zestawię moje ówczesne wyniki z pracą, której mam dokonać... przechodzą mnie ciarki zgrozy. Do tego wizja niedalekich diagnoz m.in. z historii (!)... 
A więc należy zakasać rękawy i do roboty!
Poszukuję w zakamarkach mojej odstającej głowy tematów niejasnych, stanowiących wyzwanie, takich do rozprawienia się w ramach wyzwania 52 (więcej informacji tutaj). Pierwsza notatka dokonana dzięki trzymającej w ryzach rozlazłe cielę, którym niewątpliwie jestem, oraz mobilizacji powodowanej wspomnianą akcją pojawić się powinna w nocy z piątku na sobotę, a później to już będą regularnie- myślę, że w godzinach nocnych z niedzieli na poniedziałek.
Na pewno poruszę nieopisany, niedotknięty ręką ludzką (dosłownie) temat ironii romantycznej u Mickiewicza i ujawnię istotę wspaniałej poetyki Wittgensteina stanowiącej niezłomne semantyczne rusztowanie współczesnej filozofii, a traktowane po macoszemu (zupełnie jak ironia romantyczna u Mickiewicza...). Pisać zamierzam, jak sugerują zaproponowane wyżej tematy, o filozofii i literaturze. Nie zabraknie wnikliwych interpretacji wierszy i obrazów. Oczywiście będę niezmiernie szczęśliwa mogąc odpowiadać na czytelniczą inicjatywę :)

wtorek, 18 grudnia 2012

śmierć rozmów

Strona szkoły,a niej nazwisko bardziej realne niż ja sama. Zapowiedź miękkiego ciepła wlewanego tak rzadko, tak nielicznym. Dla mnie nie ma już miejsca, dla mnie ma tylko krótkie "nie mam czasu, może w święta". W święta, kochanie... W święta? Oczywiście, że w święta, ja mam zawsze czas, kiedy tylko chcesz mam czas!
Ludzie przestali rozmawiać, wszyscy chcą tylko mówić, bo tylko ich racje są najważniejsze dla spraw świata. Nikt inny, tylko ja i moje ma jakieś znaczenie. Umarły już rozmowy o kwestiach najistotniejszych- o prawdzie, szczęściu, uczuciach i odczuciach, wrażeniach... Nikt, wszyscy zasłaniają się zdefiniowanymi już postawami, powielają przetarte frazesy, których sami czasami nie rozumieją. I jak w tym świecie żyć?

sobota, 17 listopada 2012

srowinki

Photoblogowiczki spamują szalonymi zdjęciami z połowinek (połowinków?), na których wiadać wychudłe szczapy przyodziane lateksem. Na tym ten spend ma, przepraszam, polegać? Na pogłębianiu i tak żałośnie niskiego poziomu młodzieży? Na lateksowych niuniach dziubkujących do zdjęć oraz wysoce poważnych mężczyznach wystrojonych na "Al Capone" (no, moze przesadziłam, wiecie, realia liceów czyli nie ma tytoniu ani cygar ani wódki, choć w rzeczywistości to jest, jest nawet dużo cygar i wódki i wszystkigo!). Ja nie jestem człowiekiem, ja ludzi się boję a przez to ludzi unikam. Jednak okazać sie może, że spotkam innego, tóry nie jest człowiekiem również. Nie musi być porażony równie silną idiosynkrazją co ja, przynajmniej nie od razu. Z czasem się wgłębi, przyjmie postawę mi podobną. {nie spotkałam nikogo takiego nawet w połowie takiego, jestem więc zgorzkniała i smutna niczym J. Kaczyński}
Ale co do photoblogów: jaki jest sens wstawiania zdjęć takic samych pod każdą notką? Rozumiem, może być to pretekst do głębokich, blogowych przemyśleń o życiu w ogóle. Ale... tam nie ma żadnych przemyśleń. Jest za to lakoniczna wzmianka, odniesienie do wątków autobiograficznych i odesłanie do piosenki z internetu, do piosenki nieswojej, chociaż swojej {znowu wszystko zależy od definicji i znowu i znowu niealegoryczność a symboliczność} 
[Żeby było śmieszniej, ja takiego bloga też prowadziłam]

poniedziałek, 12 listopada 2012

Listopad

LISTOPAD
dramat w jednym akcie 
(choć zalecane jest harmoniczne powtarzanie co rok)

AKT PIERWSZY (i ostatni uf...)
Rejtan: Liść spadł. I chuj, nasra na niego pies.
KONIEC
Opada kurtyna, nikt się nie śmieje, żadnych braw.

 Moja droga Drogo, dni upływają mi na chłodzie, ale taki przecież jest listopad. To przez to, że już na samym początku rozdzielamy się, oderwane od rzeczywistści wędrujemy w milczących pielgrzymkach do grobów bliskich niewspólnych nam. Ogólnie już niewele mamy wspólnego. To smutne tak jak i moje otoczenie (z małymi wyjątkami). Karmiona jestem hipokryzją. Brakuje mi ciebie, ale wolę o tym nie mówić, rozzłościłoby cię to tylko. (nadal wiem czego nie powinnam robić, ale co zrobić, pogubiłam się)

środa, 24 października 2012

Nie lubię jesieni.

Cały ten ognisty burdel z drzew sypie ci się na łep, na szyję (też), a ty człowiecze radź sobie z nim jak umiesz, skoro umiesz. Bo przecież umiesz? Cieszę się, że niebawem spadnie śnieg i ugasi żar jesieni wzniecany jak co roku, od roku czy dwóch. Dopełnieniem wszystkiego będzie szkoła pełna dopów, czyli dwój, czyli znów parzyście, choć w rzeczywistości jakby nie, wcle parzyście, a wręcz nieparzyście;   P O J E D Y N C Z O, że tak dobtnie pozwolę sobie zauważyć. I puentą spiętrzonych, chaotycznych myśli nechaj znowu będzie gorzkie stwierdzenie- przecież tego chciałam.

wtorek, 23 października 2012

Tak bardzo mi ją przypomina.

Ujrzałam dzisiaj te proste włosy otaczające najpierw chude policzki, potem swobodnie opadające na wystające obojczyki i miarowo poruszające się wraz z resztą tułowia skrzętnie spisującego fizykę. Chcę ją poznawać, chcę ją znać!
 Mam świadomość, że w szkole Jej (która jednocześnie powinna być naszą wspólną) może być inne A., które bezpowrotnie doszukiwać się stara powrotu innej w jeszcze innej. To szalenstwo, to obsesja. (aż nie nazwę uczucia).

środa, 10 października 2012

przewrażliwiec

Skrzecący głos cioci Goblin kłócący się o rzeczy zjadane. Aż chce się strzelić sobie w łep.
Ja sobie wypraszam bradzo aby Młoda (Orka) nazywała mnie "suką". Nie jestem nobliwa, ale żeby od razu suka? I to dlatego, że pogniotłam jej pierwszą kartkę bloku technicznego A3, choć tak na prawdę wcale tego nie zrobiłam.
Ktoś tu jest przewrażliwiony.
Tak, to ja.
Moja sinusoida uczuć przechodzi z aphelium do perychelium w niewyobrażalnie krótkim czasie. Tak więc oscyluję między żyletką do tętnic a zadzwonieniem do niej. No właśnie. Dlaczego? Przecież ma już swoje własne życie w którym przestałam cokolwiek znaczyć. Dlaczego mam się fatygować? Dla niej to niesmaczne, dla mnie niehonorowe. Szanujmy siebie nawzajem a jak nie to przynajmniej siebie.